piątek, 25 marca 2016

Rozdział 8

                Hermiona przyglądała się ze skupienie przez lupę tajemniczemu obiektowi, gdy usłyszała kaszlnięcie. Gwałtowanie się obróciła z różdżką w pogotowiu, jednak okazało się, że to tylko Fred się obudził.
                – Aaaaa!! – krzyknął, szeroko otwierając oczy. – George, gdzie my jesteśmy?
                – Tak się składa, że jesteś tu tylko ze mną... I z tymi bibelotami... – dodając, wskazała na jego prawą stronę, od której leżał kilka centymetrów, na co on się momentalnie cofnął. – Więc rusz łaskawie cztery litery i pomóż nam się stąd wydostać!
                –  Spokojnie – wstał i rozejrzał się.


                Byli w drewnianym pomieszczeniu, prawdopodobnie poddaszu, sądząc po pochyleniu typowym dla dachu. Wokół znajdowały się kufry, półki, szafy i gabloty z zakurzonymi bibelotami, ale nie tylko. Były tu przede wszystkich zabawki, ale nie takie normalne. Żadna z rzeczy nie wydawała się bezpieczna, za to każda była brudna, zepsuta i było widać, że długo nieużywana. Mogłoby się zdawać, że jest to zwykły strych, gdzie mugole wynoszą niepotrzebne rupiecie, jednak teoretycznie zwykłe rzeczy wyglądały tajemniczo. Nie było ani okna, ani drzwi czy innego wyjścia. Pomieszczenie oświetlała jedynie malutka żarówka ledwo wiszącą na cienkim i prawie przerwanym kablu.
                – To bardzo romantyczne miejsce – dodał po chwili, spoglądając ironicznie. – A i jeszcze jedno! Co my tu robimy? No wiesz, może być troszkę twardo, ale jeśli uważasz to miejsce za odpowiednie na dobrą randkę , to spoko.  – Hermiona poczerwieniała ze wstydu, ale odpowiedziała.
                – Fredzie Wealeyu! To nie jest żadna randka! Powiedziałeś mi w Norze, gdy byłam u was na obiedzie, ABY POROZMAWIAĆ Z GINNY, że masz dla mnie niespodziankę, po czym nie pytając mnie o zdanie, chwyciłeś za ramię i aportowałeś TUTAJ. Teraz mi do cholery wytłumacz, co to za niespodzianka!  
                – Ależ długie zdanie. W każdym bądź razie...  
                – Nie wypominaj mi POPRAWNYCH zdań, gdy łączysz NIEPOPRAWNIE dwa zwroty! No więc co ,,W każdym razie..."?
                –  Uderzyłem się w łeb?
                –  Tak.
                –  Bo widzisz, Mionko – na ten zwrot szatynka zacisnęła zęby - nie pamiętam, gdzie chciałem cię zabrać... W każdym bądź razie...
                – W każdym razie...
                – W każdym bądź razie – Hermiona szurała zębami – to miejsce jest genialne! Musimy coś zbadać! – Na to chłopak podbiegł do jakieś półki.
                – Ale Fred! To są czarnomagiczne gadżety!
                – Jakie?
                –  To, co słyszałeś! Czuję aurę krążącą wokół tego. – Szatynka zaczynała się irytować.
                – A co, ty, w naszą Sybillę się zamieniasz? - zarechotał.
                – O Jezu, naprawdę? To trudna sztuka, niezwiązana z wróżbiarstwem. Zapomniana, rzecz jasna. Nauczyłam się jej na ostatnim roku, choć nie widziałam, czy się przyda.
                – Dobra, nie przesadzaj! - mówiąc to, podszedł do karuzeli przypominającej taką z wesołego miasteczka, jednak o wiele mniejszą i zamiast koni, ryby z otwartymi szczękami, w których połyskiwały białe kły. Hermiona zapewne znowu powstrzymałaby go, gdyby nie to co zobaczyła. Fred jednak puścił wcześniejsze uwagi mimo uszu i dotknął wiszącej na sznurku rybki. Natychmiast na jego rękę rzuciły się plastiki jak szalone, tucząc się o siebie wzajemnie. Mimo swojego wykonania, ich kły były wyjątkowo ostre. Gryfonka szybko podbiegła rzucając zaklęcie niewerbalne na wściekle piranie. Po chwili puściły piekącą i okaleczoną dłoń, powracając do poprzedniej, niewinnej postaci. Dłoń miała dużo głębokich ran, z których ciurkiem lała się krew.
                – Vulnera Sanentur –  wypowiedziała zaklęcie leczące głębokie rany. Nic się nie stało.
                – Błagam, zrób coś! – Oczy Freda zrobiły się szkliste.
                – To najsilniejsze zaklęcie o leczącym działaniu... Na razie mogę zrobić tyle. – Rozglądnęła się – Ferula! Rękę owinął bandaż, który szybko przesiąkł krwią.
                – Czemu to nie działa?! – jęknął. – Czarnomagiczny przedmiot... Mówiła, żebyś nie dotykał! A teraz jak się stąd wyniesiemy? Homenum Revelio! – Również nic.
 – Jesteśmy sami! – Fred tylko spojrzał zmartwiony. Coraz bardziej bladł. Nie były to zwykle rany.
– Dissendium!! Teraz zatrzeszczała podłoga, a dokładniej odstająca deska, na którą od razu spojrzała szatynka.
                – Nie ryzykuj!
                – A jak się wtedy stąd wyniesiemy?
                 Hermiona podeszła do belki i lekko ją podniosła.
                 – Co tam jest? - Bez odpowiedzi.
                Po kilku minutach ciszy, jednak ponownie się odezwała.
                – Kamień.
                – Yyy... Bezpieczny? Po co kamień?!
                – Skoro to ukryte przyjście, to znaczy, że to świstoklik.
                – Nie byłbym taki pewny...
                – Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, Fred!
                – Chwila, ty się go chyba faktycznie napiłaś... – Hermiona całkiem się oburzyła.
                – Wystarczy. – Posłała groźne spojrzenie.

                                ***

                W dusznym i małym gabinecie siedziała Alexa. Była ubrana w prostą granatową spódnicę i białą zwiewną koszulę. Miała staraninie (podobnie jak reszta stylizacji) upięte włosy w płaskiego koka. Oczywiście była to peruka, jednak ciężko było to zauważyć. Zawzięcie stukała w klawiaturę, jednak gdy się zatrzymała i spojrzała na swoją pracę, była najwyraźniej z niej niezadowolona, bo westchnęła i oparła się wygodnie na fotelu.
                Nagle w po pomieszczeniu rozeszło się dość głośne pukanie do drzwi. Silver spuściła wzrok z szarego sufitu i powiedziała „Proszę”. Do gabinetu wszedł wysoki brunet, w średnim wieku.
                – Dzień dobry! –rzekł pogodnym tonem.
                – Dzień dobry, dobry… W czym mogę służyć? – mruknęła zdziwiona, że mężczyzna mówi po angielsku, a nie po francusku jak wszyscy klienci.
                – Ja w dziwnej sprawie. Jestem managerem zarządzającym siecią Tesco i przychodzę w pani sprawie.
                – A no tak… Miało przyjść jakieś odszkodowanie…
                – Bogdana znam osobiście, poruszyła nim ta sprawa. Jednak nie miał danych tych pracowników, bo tylko dzień próbny. Chciał, żebym pani przekazał to odszkodowanie osobiście. Ale wygląda pani bardzo… normalnie!
                – Umiem maskować różne rzecz, jednak dziękuję. To wszystko?  
                – Chyba tak. – Uśmiechnął się i pocałował jej dłoń. Zauważyła na jego prawym nadgarstku dziwny symbol wystający spod marynarki.
                – Przepraszam, może pan mi podać prawą rękę. – Jej ciekawość i zaskoczenie było zbyt wiele, aby pamiętać o kulturze.
                – Proszę. – I podał jej rękę. Ona chwyciła ją szybko, podciągnęła rękaw i spojrzała na niego z otwartymi szeroko, na co ona szybko cofnął i włożył ją do kieszeni.
                – Co to jest?! – wrzasnęła dość głośno. – Spokojnie, nikogo nie wydam, ale proszę mi to wyjaśnić.
                – To bardzo tajne, ale muszę to pani powiedzieć, skoro to pani zobaczyła.
                – Oczywiście. Kończę pracę o 17:00. Proszę, niech pan zaczeka w kawiarni za rogiem!

***

                Czułam zimno ciągnące  od kamiennej podłogi. Miałam na oczach zawiązaną chustkę, ale nagle ktoś ją ściągnął, szarpiąc moje niesforne loki. Położył dwa twarde palce na moim podbródku i pociągnął je do siebie, odchylając moją głowę do góry. Coś szarpnęło mnie w szyi. Po chwili ból poruszał się po całym ciele, ale nie mogłam krzyczeć albo nawet wyć. Nie mogłam się ruszyć, byłam związana. Spróbowałam otworzyć oczy, aby coś więcej zobaczyć. O dziwo ujrzałam czerwoną lampę, którą zawsze widziałam rano. Ale przecież nie byłam związana… Ponownie zamknęłam oczy, jednak nie wróciłam do poprzedniej sytuacji.

~~~

Witajcie!
Jak na mnie, to szybko przychodzę z rozdziałem.
Nie moja kolej, ale przeżyjecie, co?
RosalieIris nie dała rady, ale kiedyś ona się ze mną zamieni.
Wena nie we właściwym miejscu, tak to nazywają. :D
Jak Wam się podoba? Ocena należy do Was. ;)
Komentujcie, to ogromna motywacja!
Alice Lovegood

PS. Życzymy Wam udanych Świąt Wielkanocnych. Spędźcie je w gronie rodzinnym, jeśli oczywiście obchodzicie. ;)

9 komentarzy:

  1. Łołoło co tu się zadziało na brodę Merlina?!
    Ach ten Fred, głupi jak but! jak Hermiona cos mówi to się jej słucha, cymbale! Biedaczyna:(( mam nadzieję, że te piranie nie wyrządziły mu jakiejś ogromnej krzywdy:') ale ciekawe po co ona tam naszą Granger'ównę zaciągał? Mam pewną teorię, ale na razie zostawię ją w sekrecie...;)
    Jak widzę, Alice jesteśmy do siebie podobne!:') już miałam Cię "ochrzanić" za "w każdym bądź razie":')) u mnie cała rodzina jest niepoprawna i ja wychodzę z siebie, gdy ktoś cos źle powie hahah mieszkanie ze mną to wieczne tortury;)
    Dobra, dobra przyznaje, uwielbiam w tym rozdziale Freda! Kocham jego humor, a uśmiech sam mi wpadał na usta, gdy czytałam jego teksty:))
    I oczywiście moja ukochana Alexa:// umieram z ciekawości co to za facet i jaki to znak:/ na początku pomyślałam :'O cholibka, Śmierciozerca, to pewne!", ale teraz się tak zastanawiam nad tą teorią, bo chyba Silver, by rozpoznała gostka i nie umawiałaby się z nim na kawkę... Chociaż wszyscy doskonale wiemy, ze mózgu czasem jej brakuje, więc kto wie... ach, Kate i jej szalone teorie;)
    I ostatni akapit! Aż nie wiem co powiedzieć, ale jestem ciekawa. BARDZO ciekawa;)
    Lecąc może bardziej po ogóle, jak zawsze rozdział przegenialny!
    Życzę dużo weny:)
    ~Kate
    http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/


    I WESOŁEGO JAJKA EVERYBODY!<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nie lubię tego błędu, a szczególnie w mowie oficjalnej bądź piśmie. Chociaż w potocznej też zwrócę uwagę. Zawsze jak widzę błąd w książce, to uśmiecham się pod nosem :') ^^
      Nie ma co ochrzaniać, domyślić się można dzięki poprawnej Hermionie. :D
      Dziękuję za miłe słowa, motywacja +100!
      Teorie zawsze można zakładać, ostatni akapit to trochę metafora. ;)
      Czekam na rozdział u Ciebie! A. L.

      Usuń
  2. Fred !!! Jaki on jest czasem głupiutki !! Jak Hermiona coś mówi to ZAWSZE ma racje, nawet jeżeli nie ma racji to ma.
    Co tam się właściwie działo ? Co to było za miejsce ? Czy ktoś mógłby mi to wytłumaczyć ? Mam nadzieję, że te piranie nie zrobiły Fredowi nic groźnego i że Hermiona ich wyciągnie z tego pomieszczenia.
    Moja pierwsza myśl kiedy ten gościu pokazuje ten znak na ręce " O cholera! Śmierciożerca! ". Ale z drugiej strony to Silver, chociaż do najmądrzejszych nie należy, nie umówiłaby się z nim na kawę. Chyba że ona jest Śmierciożercą ????
    Pozdrawiam i weny życzę
    ~Ela ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto powiedział, że tą złą grupą byli/są tylko Śmierciożercy? :D
      Ach, te spoilery...W sumie To Alexa do najgłupszych nie należy, bo ustawić w życiu się potrafi i o tym się jeszcze przekonacie. ;)
      Gościu musiał Silver zaintrygować, skoro chce go poznać.
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! A. L.

      Usuń
  3. Gdzie oni są i jak się tam znaleźli...
    Po jaką cholerę Fred dotknął ten przedmiot? Choć nie był by sobą gdyby nie zrobił inaczej niż mówi Hermiona...
    Czyżby Silver chciała się spotkać ze smieciożercą?
    Czekam na kolejny i weny 😊
    ~gwiazdeczka
    PS wszystkiego dobrego w te świeta 🐣🐥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zagadka jest, zobaczymy kto to będzie wyjaśniał - ja czy RosalieIris. ;)
      No cóż zrobić, Fred z natury jest dość ciekawski. :D
      Nikt nie powiedział, że to Śmierciożercy, w końcu to nie lewe przedramię. ;)
      Nawzajem! A. L.

      Usuń
  4. Oj Fredziu, Fredziu... jakiś Ty ciekawski, wszystkiego musisz dotknąć, pomacać... Aj. Przez tye lat się nie nauczyłeś, żeby słuchać Hermiony? Jak ona mówi, że czarnomagiczny przedmiot, to czarnomagiczny i sie go w żadnym wypadku nuie dotyka! Nie pamiętasz, co spotkało Kate Bell, jak dotknęła naszyjnika przesiąkniętego czarną magią? Klątwa, Fred, KLĄTWA! Mam tylko nadzieję, że Tobie te piranie nie zrobiły wielkiej krzywdy i szybko uda się to wyleczyć.
    Hermiona oczywiście wykazała się zimną krwią oraz rozumem nawet w takiej sytucji :) Pogratulować. Tylko po cholerę Fred ją tam zabrał??
    Ugh.. a ta Silver.. aż mi tętno skacze, jak o niej czytam. Ta baba tak mi ciśnienie podnosi, że to nawet niewyobrażalne. Idź do diabła!
    A ten facet.. i ten znak.. Hmm.. z początku i mi przyszli do głowy smierciożercy, ale potem przyszło takie nagłe olśnienie: Zaraz! A czy oni nie mieli znaku na lewym przedramieniu? A może to jakaś inna tajna, mroczna, czarnomagiczna organizacja, do której należy na przykład Silver? To by wyjaśniało tą scenę z poprzedniego rozdziału. O tej Als i w ogóle..
    No nic. Narazie pozostaje mi się tylko domyslać i czekać na kolejny rozdział :) Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę Wesołych Swiąt, a zwłaszcza mokrego dyngusa, gdyż mamy już Poniedziałek, a wcześniej znalazłam czasu, by zajrzeć do blogosfery :) Przesyłam Ci duuużo weny, abyś nas długo nie torturowała i wstawiła jak najszybciej koleny rozdział ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to będę musiała niedługo płacić odszkodowania za podwyższanie ciśnienia:')
      Dziękuję za miły komentarz i również pozdrawiam! (ah, już po świętach, więc miłego dnia w szkole xD). A. L.

      Usuń
  5. Mam tyle pytań. Ale co? Ale jak? Ale gdzie? Zżera mnie ciekawość o co w tym wszystkim chodzi. Okej, może jednak od początku.
    Fred, Fred, ty infantylny chłopcze. Wszyscy wiedzą, że odpowiedzialnością to ty nie grzeszysz, ale żeby aż tak? No cóż, twoje zachowanie było no hmm dziecinne. Bogdan, Alexa, znak hmmm INTRYGUJĄCE (widzisz? Znowu to robię! Dlaczego ja go ciągle używam?). I ten sen... Dziwne, czuję się trochę wyrwanq z kontekstu, ale mam nadzieję, że niedługo to się wyjaśni. Lecę dalej ^^
    ~ Astrum Confusa
    Fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

♥Moderacja komentarzy włączona, spam pod rozdziałami usuwany.
Jeśli chcesz nas o czymś poinformować, co nie jest oceną rozdziału, to napisz w zakładce SPAM
♥Każdy komentarz dodaje chęci i motywacji, dziękujemy za wszystkie.
♥W razie krytyki negatywnej, proszę o jej obiektywność ;)